HAFCIARKĄ to ja nie będę! O nie. Drugi raz w tym roku na pewno nie dam się namówić.
No dobrze… – sama chciałam spróbować:
Na szczęście prawa strona prezentuje się lepiej, ale też proszę się za bardzo nie przyglądać:
A ile to nerwów, pomyłek do wyprucia i splątanych nici?! Polecam tylko bardziej cierpliwym i bardziej wprawionym.
P.S. Miałam tylko jedną jedyną igłę, taką specjalną do haftu krzyżykowego, z tępą końcówką. Pilnowałam jej, jak oka w głowie. A jak tylko skończyłam ten obrazek, to ją zgubiłam! Na razie nie będę kupować nowej – haft to nie taka prosta sprawa, jak mi się wydawało.