1. Wzięłam Tymcia do łazienki z zamiarem umycia go od stóp (sorry – od stopy) do czubka głowy. W swojej naiwności myślałam, że może częściowe unieruchomienie spowoduje, że Tymcio zatęskni za takim gruntownym myciem i czystymi włosami w szczególności.
– W końcu muszę ci jakoś tę głowę umyć… (mówię mu, oczekując jakiegoś wsparcia i słyszę płaczliwe:)
– Ale lekaz nic nie mówił o myciu głowy!!
*
2. Innym razem umyłam go w wózku tak, jak się dało: brzuszek, szyja, uszy, buzia, plecki, zdrowa noga… Naprawdę się starałam. Po skończonej czynności pytam z uśmiechem:
– I co? Lepiej, prawda?
– No… Cuje sie, jak umyty!